Zginął Daniel, przewodnik tatrzański. Wielu w Tatrach pochłonnych zginęło — i obyło się na podaniu faktu. Jest jednak w śmierci Danielowej pewien rys bohaterstwa, który każe imię jego włączyć w legendę.
Któż to był Daniel?... Jeden ze starszych gazdów pod reglami, których już, niedobitków wsi pośród otoczy kramów i hoteli, niewielu poostało. Jan Gąsienica po rodzie się pisał, a zwano go, jak tu powszechnie w użyciu, po zawołaniu: Daniel.
Bywającym pod Tatrami znana to była postać — raz przewodnika, raz fiakra, bo i tem się przy czasie trudnił — najczęściej koło poczty widywana: rostu niewysokiego, zwarta, czerstwa jeszcze i ruchliwa, o twarzy wsze uśmiechniętej, o rudych bokobrodach, zagadująca ich literacko („bo mnie wej, panie, wykołysał wiater“) Tetmajerem, Sabałą, Suleją; coś miarkująca z prostoty rzeczy minionych, a już w baroku ninie jarmarcznym zbłądzona.
Mimo tych zmyleń myślowych, co się często wysoce naucznym trafia, Daniel zachował w naturze swej łączącą