południowej, pełnej rozpylonego słońca, z cudem niedo-uwierzenia mglących się woddali Tatr...
Prawie pośrodku tej doliny, na otwartej równinie, milę na zachód od Miasta (Nowego Targu), na lewym brzegu Dunajca Czarnego, nad ujściem rzeczki Lepietnicy, która z Gorców z pod Turbacza spada, leży stara osada Ludźmierz, rodzinna wieś Tetmajerów.
Uplastycznijmy sobie lepiej tę sławną już dziś dziedzinę podhalską, której losem szczęśliwym przyznany jest zaszczyt być kolebką dwóch wielkich braci-artystów.
Od północy więc olbrzymi, lesisty wał Gorców... Na południu, widne w całem majestacie, z ponad spiętrzonych wzgórz Podhala skalnego ku obłokom wyniesione, Tatry... Na zachód i wschód przestrzeń rówienna, daleka — niby dwie bramy, naoścież dla duszy wrażliwej rozwarte: świtu i zmierzchu, radości i tęsknoty... Tuż pobok szemroty rzeczne... Długie zagony pól, łąki torfiaste... Dalej, przeświecające śród wiklin, ujęte tu niskiemi brzegami, Dunajca fale... Za Dunajcem bór smrekowo-sośniany — aż ku Miastu, z którego widna jeno ponad ciemną ścianą lasu wieża kościoła św. Katarzyny, pamiętająca zmierzchłe czasy Kaźmierza Wielkiego, i stojący na wzgórzu nad miastem, ponoć jeszcze starszy, drewniany kościółek św. Anny, według podania przez zbójników ufundowany. — Drzew liściastych ubogo... Parę lip koło kościoła — tu i owdzie nad ciemne dachy chałup wyniesione zielone czapy jesionów — jawor gdzieś w kępie samotny — wierzba skądś trafem w ten nieswój kraj zaplątana — i tyle. Zato słońce, długiemi szlaki chodzące — z bramy Pienin, ponad dłuż
Strona:PL Orkan - Warta.djvu/90
Ta strona została przepisana.