Otóż te czasy, prawie zmierzchłe dla nas, z głębokiem odczuciem duszy i wierzeń onczesnego ludu obrazuje poeta w „Rosiczce“.
Wszędy pójdzie za nim nieprzygasła, mimo lat grodzących, wizja wsi rodzinnej; na zawsze zatrzymany, niby sen odbity, szczęścia, pejzaż młodzieńczych lat. I często za minionem dusza, jak za rajem utraconym, zatęskni. — Z obczyzny dalekiej „na wiosnę“ poświęca bratu Włodzimierzowi kilka sonetów, między temi jeden p. t. „Tęsknica“, w którym czytamy:
„Tam u nas tak w niedzielę, w majowy poranek
Idą dziewki z kościoła, z kwiatów wianki plotą,
Ze stokrotek barwistych, z polnych macierzanek —
Zda się, Bóg w jasnem niebie twarz pokaże złotą“...
Jeżeli przypomnimy, jaką wagą w wizyjnej tęsknocie poety mają Cisza, Przestrzeń i Światło, to Bóstwo jego w trójcy, do którego się modli w najwyższem poruszeniu serca, które zowie „świętą ojczyzną ducha“ — jeżeli przypomnimy realność niemal tej wizji poety, to nie odbiegniemy, mniemam, tak dalece od prawdy, gdy stwierdzimy, że to jest ów „pejzaż utracony“, ów „kraj bajeczny“ — że on to Bóstwo w trójcy istotnie widział, obejmował oczyma dziecka w tej słonecznej, helleńskiej dolinie.