ministeryalnym kolegą o sanacyi austryackich, wiecznie zawikłanych, stosunków wewnętrznych i tylko przy kaskadzie, o której wspominałem, gdyśmy właśnie stanęli w samym jej szumie i brylantowym deszczu, zwrócił się do mnie z zapytaniem o jej wysokość, wyrażoną w cyfrach.
Pani Idalia zachwycała się, i deszczem, i szumem i tęczami w sposób nader chwalebny, lecz potem dwoma psiakami bernardzkiej rasy po drodze wystawionymi na sprzedaż zachwyciła się tak samo, lub jeszcze więcej, bo wogóle jest do zachwytów skłonną. Z reszty zaś towarzystwa, złożonego z pięciu czy sześciu osób, obchodzićby mię mogła chyba jedna tylko para aksamitnych oczu, wobec których pani Idalia widocznie mię proteguje, bo zabrała mię do jednego z niemi powozu.
Ale te oczy tyle już widziały, i tak lubią być same celem ludzkich wzroków, że u kryształowej, brylantowej, szumem i grzmotem rozpaczającej kaskady zaczęły się bardzo rychło nudzić, tak niezwalczenie nudzić, że ja również zaraziłem się tem chwilowo i podczas powrotu, zamiast patrzeć w tę piękną istotnie parę czarnych dyamentów, myślałem o tem, że gdyby tu była z nami tajemnicza, daleka pustelnica z Krasowiec, nie nudziłbym się z pewnością.
Jednak dodać muszę, że ten niesmak, uczuwany do otoczenia swego, do czarnych dyamentów, które zbyt wiele na świecie oglądały i oglądanymi były, i może do wielu, a wielu składników świata i życia, nie ma nic wspólnego z tą kroplą wyciśniętej z burzanów północnych goryczy, która, zdaniem Pani, w kolebce jeszcze od przodków spadła mi na usta, a teraz przesącza się przez życie i nawet poglądy moje na naukę piołunem zaprawia. Dzielny byłby ze mnie myśliciel, gdyby jakakolwiek kropla piołunu zmącić mogła moje poglądy, krytyki i analizy!
Całem dążeniem mojem jest właśnie wnosić w tę sferę obojętność zupełną i zupełną niepamięć goryczy i słodyczy. Wszakże analiza i krytyka, to zaczarowane koło, którego my, pracownicy myśli, nie opuszczamy nigdy.
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/044
Ta strona została skorygowana.