Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/045

Ta strona została skorygowana.

A stąd jeszcze jedno. Gdyby Pani kiedyś, po otrząśnięciu się z pyłu przeszłości, zapragnęła poświęcić swe siły tej pracy umysłowej, od której przyszło ku Pani wyzwolenie, i przestąpić miała próg warowni, czy samotni, której nam pracownikom myśli opuszczać nie wolno — niech już Pani lepiej pozostanie przy swych uznojonych żniwiarkach i złudnych ekstazach.

VI.
Krasowce.

Zaczynam dziś od Ludwika XIV-go. Kiedyś, w jakichś pamiętnikach francuskich wyczytałam, że pewna mieszczka paryska bardzo piękna, zwróciła na siebie tkliwy wzrok króla-słońca i przez wszechwładną wolę jego do zebrań dworskich wprowadzona, sile wdzięków swych ufając, w obecności dworu temi słowy do króla przemówiła: «Permettez, Sire, que pour la commodité de la conversation, je vous nomme: Monsieur!» Zdaje się nic, a dla dworaków, dla tych wielkich panów, którzy z lokajskiemi serwetami na ramionach, stali za krzesłem władcy, było to przyczyną oburzenia i zgrozy. Zaś ukoronowany wielbiciel pięknej małżonki mera paryskiego, zwracając się do dworzan swych zauważył: «Voici une petite femme à laquelle on n’a pas fait sa leçon!»
Tyle z pamiętników. A teraz, ponieważ nie znajdujemy się na dworze królewskim i nie mamy do czynienia z etykietą dworską de sa Majesté l’Etat c’est moi, więc pewna jestem, że nie spotka mię podobna powyższej odpowiedź druzgocąca, gdy zwrócę się do Pana ze słowami: Permettez, Monsieur... niech Pan pozwoli, abyśmy odtąd zamiast Pan i Pani, mówili sobie kuzynie i kuzynko. Nie będzie w tem fałszu, bośmy istotnie spokrewnieni, a z mowy usunie grudę, pozwoli myślom nie przypominać niczem «lodowni stosunków ludzkich». Czy zgadza się Pan na to? Tworzę hypotezę nader zuchwałą, że o czemkolwiek w świecie mieć możemy zdanie jednostajne i zaczynam — od potopu.