Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/085

Ta strona została skorygowana.

zadziwia. Jam zawsze mniemała, że im w większych wielkościach człowiek tkwi wzrokiem i duszą, tem czuje się mniejszym, że im uporczywiej siły swe wspina ku słońcom nieśmiertelnem, tem jaśniej spostrzega, że sam jest przed niemi jako cień, jako sługa i jako pokorny czciciel.
I niepotrzebnie wyśmiewasz zdanie: «błogosławieni ubodzy w duchu», bo pospolicie jest ono tylko tłómaczonem opacznie. W rozumieniu jego istotnem «ubogim w duchu» nie jest ten, któremu brak wszelkiej skarbnicy duchowej, ale ten, który, jakiemkolwiek byłoby jego bogactwo, samego siebie nie poczytuje za drogocenny klejnot w skarbnicy świata. Być «ubogim w duchu» wszakże to znaczy czuć się małym wobec rozpoznanych poza sobą wielkości i czuć się małym razem z małymi, bez uwagi na choćby niezmierną nad nimi wyższość swego wzrostu. To nie tylko wzniosłe, ale i bardzo rozsądne, bo, doprawdy, jakaż to jest ta nasza wielkość, choćby największa, i jakież to są te nasze bogactwa, choćby najwspanialsze, w obliczu tych mąk, tych nędz i tych znikomości, których nieskończoność każdy z nas sam w sobie nosi?
Ty, kuzynie, patrzysz oko w oko w nieskończoność materyi, a co czynisz z duchem? Bo te wszystkie słońca, gwiazdy, meteory, komety, mleczne drogi, te wszystkie wiązki atomów, które od ameby, zawieszonej w kropli wilgoci, do światowej elegantki, kołyszącej się w takt muzyki na ramionach światowego eleganta, rządzące się jedynem prawem bytu i jego sytości, to tylko bryły materyi w różne formy i wielkości urobione na niepojętym warsztacie wszechświata. A gdzież jest druga strona obrazu, ta, na której duch po nieskończonych przeobrażeniach i stopniowaniach dosięga kartezyuszowego: «Myślę więc jestem», lub Chrystusowego: «Pójdźcie do mnie, wy, którzy cierpicie!»
Gdzież na widnokręgach swoich umieściłeś to, co nawet w młodej parze Budników sprawia, że, oblani żarem, ciekącym z prawa bytu, nie rzucają się ku sobie z krzykiem wściekłej radości, jak wilk i wilczyca, lecz stoją naprzeciw siebie w skromnej i zadumanej ciszy, w pieśni serc, która