rozwoju, od dawna już przebyty, a na moim obrazie świata wznoszą się jako wiecznotrwałe kolumny, podpierające stropy wszystkich Panteonów i Partenonów, wszystkich wieżyc i skarbców ludzkości.
Dwie dusze, nawzajem za siebie odpowiedzialne i nad sobą czuwające, a w niewzruszonem zjednoczeniu łamiące się z sobą twardym chlebem ziemskiej pracy, z jednego kielicha pijące hyzopy ziemskich bólów, na jednych skrzydłach wzlatujące w niebo upojeń rajskich; dwie dusze, które z żądzy ideału ukuwają sobie puklerze przeciw złemu i lemiesze do orania gruntów pod zasiewy Dobra; dwie dusze, które z pożądań własnych umieją na ołtarzach całopalenia czynić, a w krwi serdecznej, oblewającej ofiarę, jeszcze znajdować sobie czarne perły szczęścia; dwie dusze, zaludnione chórem postaci nieskazitelnych, nieśmiertelnych, które wstępującą w ich koło miłość «jej i jego», skazitelną i śmiertelną, poją światłem wysokich natchnień, miodem ukojeń i eliksirem wiecznego życia, — jeżeli kiedykolwiek widziałeś takie dwu dusz połączenie, widziałeś miłość, odlaną w formę najdrogocenniejszą i najrzadszą. Niesłychanie rzadką jest, bo któż trudni się kunsztem, dla powstawania jej koniecznym? Kunszt to jest rozróżniania głosów materyi od głosów ducha i prowadzenia wszystkich nici życia od ziemi do nieba.
Czy pamiętasz ten moment wędrówki Alighierego po sferach niebieskich, gdy razem z Beatryczą ujrzał się zamkniętym w perle, która przyjęła ich do łona, jak kropla wody przyjmuje promień słońca, a była gwiazdą, mającą na sobie znaki ciemne. Beatryx, z okiem, utkwionem w wiekuiste kręgi, tak ziemskiemu oblubieńcowi niebieskie rzeczy tłómaczyła:
Niebo, co gwiazdy zdobią je tak mnogie,
Głębokiej myśli, która w krąg je toczy,
Przybiera obraz...
A jako dusza na rozliczne członki
Tam w prochu waszym niewidomie spływa,
Podobnie Dobro swoje rozmnożone
Najwyższa Miłość zlewa na gwiazd krocie.