Ona unosi ogień do księżyca,
Ona porusza śmiertelników serca,
Ona ziemię ściska i w całość jednoczy,
Ona, płonąc, tak się iskrzy,
Że wieczne Piękno roztacza dokoła,
Od niej to idzie świateł rozmaitość.
A gdy na twarzy Alighierego rozlewał się wciąż smutek niedokończonych rozpoznań, Beatryx, z takimi uśmiechy, że, patrząc na nie, «człowiek wśród tortur czułby się szczęśliwym», mówiła jeszcze:
Jeśli blask rzucam w miłości zapale
Większy, niż widzieć go można na ziemi,
Taki, że siłę twych oczu przemaga,
Nie dziw się wcale, bowiem to wynika
Z doskonałego poznania...
Nie jedna droga wiedzie do poznania. Czasem, poeci, przez najwyższy rzut uczucia, wzbijają się ku empirejskim wysokościom i dostrzegają ten punkt środkowy, z którego na Wszechbyt «leje się świateł rozmaitość!» Czasem, poeci to właśnie zdobywają poznanie najtrudniejsze, bo sami są najgłębszemi łożyskami lejących się z góry świateł, najwyższym wyrazem skupienia i natężenia siły uczuciowej. Bo nad ziemią, obok rozświetlającego ziemskie noce księżyca rozumu, goreje ożywiające wszystko, co żyje, słońce uczucia, a ktokolwiek od tego słońca się oddala, tego życie zakreślać musi łuk nocny.
Klucze do wszystkich zagadnień ludzkiego życia tkwią w stosunku żyjących do tej najwyższej Myśli i Miłości, którą Beatryx wskazywała Dantemu z łona perły, będącej gwiazdą. Te złote żyły, które duszę naszą przebiegają: wiara, wiedza, sztuka, ludzkość, ojczyzna, miłość «jej i jego», to drabina z tylu szczeblami, ile tęsknot ku celom wielkim goreje w piersiach ludzkich. A każdy z tych szczebli, im mocniejszemi nićmi połączony ze środkowym punktem Wszechbytu, z najwyższą Myślą i Miłością — Bogiem, tem więcej forma jego