jest z wolą Mistrza zgodną, tem mniej materya zostaje na odpowiedź wołaniom ducha głuchą...
Taką staje przedemną miłość «jej i jego», ...lecz wnet pierzcha i znika, na cmentarzach nieziszczonych snów.
A teraz ekloga druga i razem z nią może krótka strofa eposu.
Zaczyna się jak w bajce.
Był żył raz w pobliżu tej puszczy mąż ręki mocnej i wielkiego serca, który doświadczył objawienia, że pod strop zamczyska, runięciem grożący, podstawiać ma kolumny i ściany jego, okrywające się bladością śmierci, zabarwiać rumianym hematytem życia. Doznawszy objawienia, wieszczącego mu czyny i znoje, naprzód pokornie rzekł: «Dobrze o Panie! rozkaz Twój pełnić będę», a potem spojrzeniem szeroko zatoczył, szukając po widnokręgu marmurów na kolumny, żelaza i purpury na hematyt życia. Spojrzeniem tem spotkał się z ciemną, głęboką, tajemnic pełną Puszczą, skrzydłem orlem o nią uderzył i zawołał: «otwórz się!» Na imię temu mężowi było: Antoni Tyzenhauz. Imię cudzoziemsko brzmiało, lecz ten, kto je nosił, był synem zamczyska rodzonym i dobrym.
Rozpoczął tedy otwieranie skarbnicy. Z sąsiedniej krainy mazowieckiej przywoławszy ludzi wolnych, noszących szlacheckie nazwiska Dobrzyńskich, Młodnickich, Wołodkiewiczów i t. p., oddał zaczarowane klucze odważnym i silnym ich rękom. Wyludnił się podówczas na Mazowszu nie jeden zaścianek, który, według poety: «słynął szeroko z męstwa szlachciców, z piękności szlachcianek», lecz w zamian Puszcza zawrzała życiem ludzkiem.
I przedtem już nieraz wrzało tu życie ludzkie. Przy muzyce trąb myśliwskich, Jagiellońskie orszaki kładły trupem tysiące żubrów i łosi, mających żywić rycerskie hufy grunwaldzkich zwycięzców; kiedyindziej, o niebotyczne sklepienia lip i modrzewi, w wiwatach tryumfalnych uderzało kochane imię Zygmunta Augusta; a w innym jeszcze, zniknionym na oceanie czasu momencie, mostem nad Lsną zawieszonym, mądry Siedmiogrodzianin przejeżdżał w królewskiej swej chwale
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/089
Ta strona została skorygowana.