Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

w niebie nie mówił do Ojca niebieskiego: «Odpuść mi, jako i ja odpuszczam!» — ten nigdy nie zaznał radości boskiej.
A czy znasz ciężkie cielsko siły fizycznej, która nogą w żelaznej podkowie przytłacza pierś obalonej słabości i gruby cień rozpościera pomiędzy nią a słońcem? Ja je znam i powiem ci, że gdybym była najlichszem ziarnkiem piasku lub najmarniejszym listkiem z drzewa opadłym, jeszczeby mię przeciw temu cielsku i tej żelaznej podkowie rzucił dwuskrzydły wicher gniewu i współczucia.
Nie zapytam cię: czy znasz dumę? ale powiem, że tak, jak ty, choć na swój sposób, jestem dumną. Mam ambicye górne i trudne. Gdy ludzkość odbywa przeobrażenie swe z robaka w człowieka, chcę być w jej żyłach choć jednym obiegiem krwi, który przeobrażenie to przyspieszy. Gdy wielkimi haustami połyka ona truciznę swych rozweselających psianek, chcę w krew jej wstąpić choć jedną kroplą odtrutki. Nie chcę być brudno centkowanym lulkiem, lecz białą brzozą, której sok orzeźwiający pokrzepia siły oraczy. Chcę iść po drabinie Jakóbowej choćby nie w postaci Anioła, lecz tylko mrówki, ciągnącej ku górze drobne źdźbła do budowy mostu pomiędzy ziemią a niebem.
Chcę, mówiąc do Boga: «Przyjdź Królestwo Twoje!» czuć, że sama jestem jedną z prządek, wysnuwających nić złotą, na której to królestwo Wielkiego Dobra zwolna, zwolna, opuszcza się ku ziemi.
Takie to ambicye i dumy nie dają mi spokoju, bo nigdy zadowolić ich nie mogę, tak jak tobie nie daje spokoju ta nieskończoność zjawisk, która badań twych jest przedmiotem, bo nigdy oko twe do jej ostatecznego kresu przedrzeć się nie może.
Ale rzecz prosta, że ta duma moja byłaby nędzą waryatów, którym się zdaje, że są królami, gdybym tak jak ty poczytywała ludzkość za «pleśń ziemi» za «koordynacyę cząstek», wywołaną z chaosu przez ślepy przypadek i którą ta sama siła, nie wiedzieć skąd powstała, nie wiedzieć do czego zmierzająca, po przelotnem istnieniu strąci znowu bez śladu,