Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

w chaos bez ładu ni sensu. Lecz dla mnie z oceanu myśli wynurzył się obraz wcale inny. Ja widzę nieprzejrzany łańcuch wszechżycia, jednym końcem zatopiony w otchłaniach materyi, a drugim końcem zarzucony na najwyższe szczyty ducha. Wszystko, co żyje, co posiada w sobie choćby zarodczą ledwie iskrę pierwiastku duchowego, łamie się z twardem objęciem materyi i, wydzierając z pod jej władania, nabywa coraz pełniejszego uswobodnienia, coraz lepszej prężliwości ku górze.
Ludzkość jest w tym łańcuchu ogniwem, a dlaczego ogniwo to jest jednocześnie tak wielkiem i tak małem, tak wspaniałem i tak lichem — nie wiem i nie dochodzę tego, bo to poznanie leży w państwie tajemnic bożych, zamkniętych przed okiem mojem na klucz Niepoznawalności.
Lecz wiem i wierzę, że jestem atomem w ogniwie łańcucha wspinającego się ku Prawdzie prawd, ku Dobru dóbr, ku Pogodzie pogód, ku Pięknu nad pięknami i że, pracując nad mocą i blaskiem tego ogniwa, pracuję na rzecz całego łańcucha.
Istniejemy dla czegoś, jest jakaś potrzeba, dla której jesteśmy, tak ogromna, że bez upokorzenia możemy, jak ziarna piasku przed słońcem, słać się przed nią po ziemi i bez próżnej pychy, jak tytany prostować się dumnie, że jej służymy.
Odbywając drogę od robaka do człowieka, służymy jakiejś ogromnej przyczynie, której oblicze ujrzymy wtedy zapewne, gdy gobelin nasz będzie już wyszyty i przed robotnikami, którzy go ze złej strony wyszywali, rozwinie się niepojęty dla ziemi obraz ładu bożego, dzieła tej Przyczyny wszystkich przyczyn i tej Prawdy wszystkich prawd, którą jest Bóg...
Oto widzisz! powiedziałam ci wiele więcej, niż mówię komukolwiek na świecie.
I wiesz teraz, co wspiera moją wielką słabość i co jaśnieje w cieniach mego niezgłębionego smutku.