Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

mieszkanki leśnych gęstwin są ulubionym przysmakiem najposępniejszego z jej mieszkańców — żubra? Przychodzi wielki, ciężki, przedpotopowy i białe glorye lasu znikają w ogromnej jego paszczy.
Rozmaite potwory zjadają po świecie rozmaite kwiaty. Przyszły tu również i pożarły moje. Nie mam żadnych.
Przypomina mi to pytanie pewne. Czy nie mógłbyś, kuzynie, obdarzyć mię trochą szczegółów o swej matce? Od dzieciństwa tkwią mi w pamięci opowiadania o istocie tej, pełnej wdzięku i smętku, która nie tylko na trawnikach swych, ale i w sercu miała podobno mnóstwo pięknych kwiatów, rodzinnych kwiatów. Podobno na obczyźnie żyjąc, nie przestawała nigdy tęsknić za ziemią rodzinną i zgasła wcześnie dlatego, że stała w powiewie zbyt suchych i zimnych wiatrów.
Perkun grzmi! Tylko co przeleciała tędy wielka burza. Wściekły wicher niósł kłębiące się tumany kurzawy płowej, przeświecanej czerwonymi wężami błyskawic, które nieustannie wiły się po cielskach ciężkich chmur; świat stanął w ciemności, którą od brzegu do brzegu wypełniły suche trzaski piorunów, przeraźliwe skrzypienie drzew rozmiotanych, potężne stuki łamiących się w puszczy olbrzymów. Na dalekim krańcu łąki zaświecił i długo wśród płowego tumanu czerwoną pochodnią świecił zapalony od gromu dąb. Potem spadła nawałnica deszczowa, której szum wszystko zagłuszył, a napowietrzne, z niezmiernym gwałtem spadające morze, zasłoniło wszystko. Aż z wielką nagłością, ten deszcz nawalny ustał i jednocześnie z za wełnistych chmur, skupiających się po jednej stronie nieba, spłynęła na ziemię smuga promieni słonecznych. Wtedy na drzewach rozczochranych, na osypujących ziemię gałęziach, na trawnikach, na żwirach, na piaskach, zajaśniała ogromna moc pokruszonych kryształów i sreber, które w tej chwili jeszcze w górze i w dole lśnią, drżą, migocą, gdy jednocześnie w wełnistej ścianie chmur, stojącej po jednej stronie nieba, toczy się turkot dalekiego grzmotu, a górą wznosi się tęcza. Jednym końcem o rzeźbę chmur oparty, świetny łuk zanurza się końcem drugim w ciemne