tworzenie warunków, wśród których nieunikniony kres przyjśćby mógł jak najpóźniej i w formie najłagodniejszej. Chora nie miała w sobie nic, coby mogło w jakimkolwiek kierunku wzbudzić moje zajęcie, czy też sympatyę, owszem, drażniła mnie ciągłem, a zgoła prowincyonalnem i staromodnem używaniem francuszczyzny, a stanem swym chorobliwym przypominała ustawicznie, że w piersi mojej znajduje się również zegar sercowy, który uderza tyle i tyle razy na minutę i każdej minuty, z lada powodu, zatrzymać się może.
Wrażenie mdłych kropli aptecznych sprawiały na mnie rozmowy z tą chorą i pospolitą kobietą, w popielatej sukni, z wielkim wachlarzem blado-złotym; ale zażywałem je z dobrowolną odwagą, skoro cukierkiem nagrody była dla mnie obecność pięknej panny. Co prawda, tylko obecność, nic więcej. Ani razu bowiem nie zwróciła się do mnie. Uważała mnie prawdopodobnie za intruza, natręta — może wprost za sezonowego łowcę posagów. O istotnej przyczynie okazywanej mi niechęci nie dowiedziałem się nigdy. Być może, iż przystosowanie się do poziomu jej matki powiodło mi się wówczas tak doskonale, że wzięła mnie za jakąś płaskość, ze znikomych najbardziej znikomą. Nie wyprowadzałem jej z błędu, nie uchylałem przyłbicy i stałem się echem przeróżnych spraw bieżących wiedeńskiej i naszej society, o ile całkowita moja obojętność na rzeczy tego rodzaju pozwoliła mi zapamiętać szczegóły, roztrząsane często i dokładnie przez panią Idalię. W ten sposób zdobywając sobie bardzo widocznie sympatyę matki, dowiedziałem się, iż panie jadały w prywatnych swych pokojach, i użyłem całej wymowy, aby nakłonić je do odwiedzenia wspólnej sali. Panna zwróciła się do matki z opozycyą, miałem jednak większość za sobą i uczyniono mi nadzieję spotkania się, wieczorem w jadalni. W ciągu tych rozmów przekonałem się, że śliczna panienka przywiązana jest do matki całą tkliwością młodego serca, i że oprócz srebrnych źrenic posiada jeszcze jeden wdzięk, dodający jej niewypowiedzianego uroku — uśmiech. Uśmiechnęła się parę razy, zamieniając z matką uwagi, i wtedy w de-
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/132
Ta strona została skorygowana.