ność analizy i poznania, że trzeba było wszelkie przędze pozrywać i odrzucić. W nagrodę dostała mi się w udziale ogromna trzeźwość i dokładna miara dla żądań i postępków ludzkich, w stosunkach z ogólnym planem bytu. Nagroda to wielka. Ale ten rzadki i cenny klejnot musiałem okupić doszczętnem zniszczeniem przędz, łączących mnie z różanemi ogrodami życia. Wtedy to odepchnąłem od siebie to widmo, tak powabne, które mi przeszło przez drogę i owiało mnie tchnieniem osobistego szczęścia. — Czy powiesz może, że lepszym mi losem byłoby opowić się w biel narcyzów rajskich i na atłasowym ich kobiercu zapaść w letarg myśli? Czy powiesz to? A dlaczegóż sama, w swoje gwiazdy zapatrzona, zdala stoisz od rajów i kwietnych kobierców i sama jedna idziesz «nocą... nocą?...» Ty zrozumieć mię możesz i powinnaś... ty jedna...
Wróciwszy z Rothhornu do domu, zastałem zmianę. Przybyli krewni, zaproszeni listownie, i innych parę osób. Natknąłem się przypadkowo na całe towarzystwo i zostałem przedstawiony. Nowe, a raczej zawsze te same typy nektarnicze...
Obce głosy, obce twarze rzucają mi spojrzenia zaostrzone lekką ciekawością, rozbiór nieznanych mi kwestyi rodzinnych i nierodzinnych, wzajemne ożywienie, a zwłaszcza wesołość mojej towarzyszki — wszystko to razem akord niemiły intonacyi fałszywej, który mi kazał wycofać się co prędzej i powiedzieć sobie, że rola moja dobiegła do końca. Obecność moja nie miałaby nadal racyi. Czułem się zbędnym.
Z jadalni, w której było nieznośnie duszno, wyszedłem przed dom i rzuciwszy się na fotel, począłem myśleć o odjeździe. W ciepłem, nieruchomem powietrzu czuć było zbliżającą się burzę. Z rzęsistem światłem lamp elektrycznych mieszały się blaski dalekich i cichych błyskawic. Przed domem było pusto. Byłem zmęczony utrudzającem wspinaniem się po górach i podnieceniem umysłowem. Drażniła mi też nerwy parność atmosfery i przygnębiała konieczność ostatecznego rozcięcia mojej idyli, o której myśl przenikała mię
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/157
Ta strona została skorygowana.