naszego dwugłosu, wykluczając jednolitość pieśni. Różnica leży w tem, że gdy strofy twoich uczuć stawały się dla mnie źródłem upojenia, dźwięk mojego głosu zmienia się w sercu twem na szarą chmurę.
Smutna to rola w dwudźwięku, spływać na jutrznie mistycznych zachwyceń kirem ciemności. To też, nie chcąc się plamić fałszem, zapowiedziałaś otwarcie, że pieśń rozbita o tę fatalną zaporę, prędzej czy później skończyć się musi, a najpewniej skończy się rychło. I dlatego, przyjaciółko moja, sam nie wiem, czy z przedłużenia pieśni, której koniec dobrotliwie oddalasz, cieszyć się mam istotnie. Jeżeli zaś z tego mnóstwa słów ciepłych, przeznaczonych dla mnie, odbiorę jeszcze odpowiednią część na karb twych ofiarniczych lotów, na karb obowiązkowego współczucia, na karb wreszcie solidarności rodowej, to chociaż żal ci rozmowy, nie myślę, aby z owych zasobów dla mnie samego zostało zbyt wiele.
Nie pytam: czemu rozmowa nasza przerwać się musi? Dziwi mnie tylko, dla jakiego kaprysu chcesz zaprzątać mnie i siebie tą rzeczą minioną, którą jest moja ekloga w Giessbach? Cóż cię ona obchodzić może? Jeżelim cokolwiek opowiadał o sobie, to chciałem cię jedynie przekonać, że — wbrew mniemaniu twemu — nie tarzam się w szlamie złocistym, i... że leśne wieszczki-gwiadzice, uganiające się na skrzydlatych rumakach po puszczy, nie trzymają w sieci — motyla.
Cóż ci powiedzieć, aby trochę koloru rzucić na dzień twój, a nie splamić twoich błękitów? O ludziach? o górach? o sobie?
Ludzi nie brak i tutaj. Chociaż uciekłem z Interlaken, aby koczować po najwyżej wzniesionych emporyach tego kantonu i u progów wiekuistej martwoty zaczerpnąć sił do dalszego pochodu, mimo to stanąć musiałem główną kwaterą na mureńskiej terrasie, jako ostatniej placówce hotelowej cywilizacyi, następstwem zaś tego jest, że prąd letnich podróżników skrajną swą falą dociera aż tutaj, i że ludzi nie brak. Jednakże skrajny ten nurt inaczej się tu przedstawia, aniżeli
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/203
Ta strona została skorygowana.