wyśpiewana twórczość nie padnie w proch przed twórczością realizującej się przyrody?
Z taką samą obawą, z sercem tak samo ściśniętem zapuszczam się i ja teraz w zmierzch odludnych parowów, drę się przez haszcze cierniste, przez gąszcz splątany pokrzyw i paproci, potykam się o głazy oślizłe od dżdżu wodospadów, wiejących gdzieś niewidzialnie nad stropem z listowia i szpilek... Z takim samym ciężarem złych przeczuć witam i ja nieraz swobodę nadleśnych czubatów, lotność przezroczych motyli, rozbujanych po kwiatach i połyskliwość ich skrzydeł szklanych.
Wtenczas, wypoczywając na kamiennej lub darniowej ławie i ocierając pot z czoła, miewam godziny nieruchomej walki własnej swej myśli z wielką myślą świata i roztrząsam sumienie przed dobą nowej pracy. I wtenczas podnoszą czasem głowę wężowe skręty pytajników: czy duch mój jest istotnie dość wkorzeniony i mocny u podstaw, a dość giętki i rozłożysty w szczegółowych wynikach, by sprostać nagromadzonej tu wielości przejawów i ujarzmić je w ogniwach poznania? Może się łudzę? Może paść mam ofiarą tych pominiętych czy nierozpoznanych pierwiastków, które przygnały do mnie na skrzydłach losu... z litewskich kniei...
Właśnie wspomniana ścieżka zawodna, ścieżka zaledwie wydeptana przez kozy i halnych pasterzy, rąbkiem wąziuchnym rozpięta na połowie wysokości prostopadłych stoków, o tysiąc metrów górująca nad amfiteatrem Alp najwspanialszych, rozciągniętych od Jungfrau do Spalhornu, ta ścieżka jest miejscem rzadkiem i przeze mnie wybranem do rozmyślań nad trudnemi drogami ducha. Czyliż te nastroszone wokół, śpieszące zwartym hufcem pod niebo ciała herosów o ciemnych czołach i hełmach brylantowych nie są karyatydami, godnemi Panteonu, który my, samotnicy ducha, pragniemy wznieść nad światem? Gdzie wśród nich stanowisko moje? Czy dotarłem już tak wysoko, jak śnieżne piuropusze tych hełmów, trzymające wszystko pod sobą, a nad sobą mające już tylko firmament? I czy jestem już tak silny, by
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/208
Ta strona została skorygowana.