Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/213

Ta strona została skorygowana.

słałbym to dziecko na kępy szmaragdowe, gdzie konwalie i narcyzy wonią młodości i białością łona kwitną wszystkiemu — co słania się przy ziemi.
Tak-bym uczynił.
A cobym uczuł?
Czy mamy czas skracać dyalogami wyjętymi z epoki Sądów Miłości? Zabawa to niegodna mnie i ciebie.

............

Dopóki znajdowałem się na terrenie Idalii, w dusznych wyziewach instynktów ludzkich, pędziły mnie ustawiczne tęsknoty ku owym wyższym, coraz dalszym i coraz wspanialszym sceneryom Alp, które ukazywały mi się poza ruchliwą falą obłoczystych zasłon, w półmroku pełnym tajemnic. Wszystko tam było jakieś niedopowiedziane. Ułamki zatartych, to znów odsłaniających się widoków nabierały przez mgłę oddalenia wspaniałości i grozy. Wyobrażałem sobie, że zostawiwszy Aar i to, co się z nim łączy, za siódmą górą i w siódmej otchłani, dostanę się do obiecanej krainy oczyszczenia, wolności i spokoju. Tak nęcącym, fantastycznym i wielkim wydawał mi się ten świat alpejski jeszcze w czasie krótkich wycieczek, odbywanych z Interlaken na sąsiednie szczyty. Uderzały mnie obrazy dla oka niezwykłe, a każdy wydawał się nowym. Szeregi białych piramid, świecące na nieboskłonie w liniach nieogarniętych jeszcze i nieskończonych, zlewały się w ogólną, chaotyczną epopeję mas ciężkich, szturmujących błękity.
Teraz świat ten znam. Owa jednolita, ogromna i ogromnie posępna góra, ujrzana pewnej księżycowej nocy ławicą śniadą i długą, a potem zatracona zupełnie w srebrnych roztopach mgły, to punkt alpinistyczny, sławny bardzo, ale taki, jak inne, z gospodą, lunetą, z kupnym hejnałem pasterskiego rogu, i szczyt ten bez trudu zdobyłem z Wengern.
Tamten grzbiet zębaty, w brunatne i cisawe centki, podobny do profilu smoka leżącego na straży przed Jungfrau, to niższy Tschuggen i cielsko tej samej głowicy. Owa perspektywa najdalsza, zasunięta najbardziej w głąb, pomiędzy