Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/216

Ta strona została skorygowana.

szcze odwlekam pożegnanie tej surowej ziemi, ze wstrętu przed powrotem w pospolitą wygodę nizin «en bas...»
Żałuję coraz więcej, iż nie mam wielkiej wprawy w zawodzie turysty i że nie mogę bezkarnie zapuścić się w tę sferę gór najdumniejszych, gdzie ziemia spoista i twarda, okuta niezłomnym pancerzem, snuje od wieków sen śmierci i milczenia. Tam, dokąd tylko najśmielsze chmury wzbijać się mogą, jest może niebo pogodne i świeci teraz słońce...
Tutaj otulił mnie dziś płacz ziemi.


W tej chwili otrzymuję rzecz najmniej spodziewaną: dzieło moje. Okazuje się, że wnet po wyjeździe mym do Szwajcaryi, a więc od wielu tygodni, opuściło prasę i odszukało mnie dopiero tutaj. Przybywa w porę. Przybywa w czas bolesnego adwentu nowych lotów, w ciemność, w godzinę rozburzających paroksyzmów duszy, i przeczuwam, że mi będzie lekarstwem.
Oto przecież witam jakiś plom mej pracy, który zostanie po mnie, kiedy ja sam przeminę.
Wichrzyste wirchy Rothhornu widziały, jak zacząłem płonąć do tej największej twórczości. Zamknięte w sercu, przeniosłem szczęśliwie te znicze przez rwącą moc Giessbachu w chłód refleksyjny pracowni, i nie otworzywszy serca żadnym innym promieniom, wyrzeźbiłem z nich kształty, mające przetrwać przyszłość. I dziś, po długiej przerwie, wracają one do mnie w szacie nowej i dla oka mego tak jeszcze obcej, iż zrazu trudno mi poznać, że to twór mój własny. Z ciekawością rozcinam karty i zapomnę może o śniadych zmierzchach, które zaległy przede mną wszystkie strony świata...

............

Jednak nad kartami książki wzbiła się jeszcze ze śniadego zmierzchu biała twarz, z gwiazdami szafirowych źrenic. W źrenicach tych stoi brylant łzy. Bo tyś miała w oczach łzę, zapytując mię o tę moją eklogę z Giessbach, nieprawdaż? Dlaczego zapytujesz? Dlaczego o tem mówisz? Gdzie źródło