Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

rynowego pastwiska dążyły na nocne leże. Było ich wiele; wązką drogą, którą ich własne, ciężkie stopy udeptały pośród trzcin i sitowi, szły jeden za drugim, na ogromnych tułowiach niosąc głowy oskrzydlone konchiastymi rogami. Przeciągały w płowym pyle powietrza karawaną leniwą i ciemną, trzciny i sitowia przeświecone płowem światłem sięgały im do kolan i czasem, rozbite ciężkiem ich stąpaniem szkliwia brodów tryskały ku im szerokim piersiom. Tak, rozlewając dech wschodniej pustyni, przeciągały karawaną i jeden po drugim zanurzały się w lesie, a właśnie wtedy, na równinę spływać poczęły z góry dźwięki, podobne do żałosnych i urywanych pobrzękiwań strun. Był to klucz żórawi, który, rzucając za siebie nuty harf eolskich, leciał tak wysoko, że zdawał się ocierać o błękity niebieskiej kopuły. Gdy przeleciał i gdy karawana łosiów do końca zanurzyła się w lesie, Wielki Nikar, spajając w oddalach wargę swą z wargą nieba, stał znowu w płowem powietrzu nieruchomą i martwą taflą rudej zieleni, której szkliste oczy patrzały w niebo źrenicami z pogasłych tęcz.
Takim jest Wielki Nikar i taki moment nad brzegiem jego spędziłam. Było to przed kilku dniami, które upłynęły w zajęciach utrudzających i powszednich. Takiem jest życie. Momenty jego zachwyceń — to krótkie mrugnięcia powieki, a po nich są długie dnie, w których trzeba ziarnka piasku cierpliwie znosić na drobne pagórki i poddawać głowę długim szeregom minut, spadających na nią kroplami ołowiu.

............

Ołowiem ciążą mi na głowie od czasu pewnego myśli, z któremi poradzić sobie nie umiem. Goście nieproszeni! Przyjąć ich do domu ducha swojego nie chcę, a odpędzić nie mogę. Straszydłami są, lecz w straszydłach mieszczą się czasem magnesy.
Dostał mi się w tych dniach do ręki nieznany przedtem utwór obcego poety o Mojżeszu. A że w tej porze życie mi przynosi dziwnie sprzęgane wydarzenia i wpływy, sam uznasz, gdy cię z treścią utworu tego poznajomię.