Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/231

Ta strona została skorygowana.
XXV.
Krasowce.

Czytając dzieło twoje, miałam takie uczucie, jakby mię łódź, z żaglem na wichry rozpiętym, niosła po morzu bezmiernem, z grzbietu na grzbiet fal spienionych, które pędzą ku niewidzialnym brzegom, gdy spodem i górą rozwiewają się otchłanie. Kiedy zamknęłam książkę i oczy utkwiłam w wydrukowane na okładce zgłoski twego imienia, zdawało mi się, że oślepłam i że już nigdy na świat spoglądać nie będę inaczej, jak tylko twojemi oczyma. Olśnił mię niewymowny obszar roztoczonego przez ciebie obrazu i pałający żar twego słowa. Wzroku pozbawioną skrzydło geniuszu twego porwało mię z malutkiej ziemi i, pomiędzy powieki wstawiwszy twoje źrenice, niosło po nieskończoności światów i wymiarów, aż do tej ostatniej ich «konkomitencyi», do tego centrum «wszystkich emanacyi bytu», które u ciebie zwie się «x kreatorycznem», a w mowie przodków moich nosi imię Boga. Tu cofnęłam się w głąb swej duszy, usiłowałam przejrzeć i ze skupieniem wszystkich sił swego jestestwa...
Ale muszę dziś mówić spokojnie. Spokój jest pięknością, mawiali starożytni Grecy. Spokój jest koniecznością dla tych, którzy kroczą brzegami otchłani. Muszę dziś mówić do ciebie spokojnie i — długo.
Muszę powiedzieć ci najpierw, że do zrozumienia dzieła twego byłam przygotowana dobrze. Jestem dzieckiem narodu i tej jego społecznej sfery, po których liczne pokolenia przesuwały pługi umysłowej kultury, więc od niemowlęctwa prawie tradycye, zwyczaje, potrzeby rozkazywały mi uczyć się i myśleć. Umysł mój, z natury ciekawy i czynny, nie tylko poddawał się chętnie tym rozkazom, lecz jeszcze po wielekroć je prześcigał, a osamotnienie, na które wypadki publiczne, nieszczęścia rodzinne i własny mój wybór skazały młodość moją, uczyniły mi zdrój wiedzy, więcej i wyłączniej niż dla innych, drogocennym i ponętnym. Z powodu uczuć i zasad