Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/237

Ta strona została skorygowana.

nie zagasają nigdy, nie kończą się nigdy tęsknoty dla słodkich lepów i silnych spoideł, któreby mogły różność dusz w jedność przekształcać. Może są one pierwszymi pobłyskami tej ery naszego świata, w której, jak przypuszczasz: «jednostki dziś odrębne, a pociągane ku sobie przez miłość, lub roztrącane przez nienawiść, zleją się w duszę rozpryśniętego na iskry anioła, o tyle wyższą od dusz naszych, o ile my wyżsi jesteśmy od jestestwa unoszonej powietrzem monady». Jakkolwiek bądź, ci z pomiędzy nas, których rozkwitłe albo i wybujałe myśli i uczucia dziś już czynią podobnymi do iskier anielskich, rozsianych pośród monad, muszą być łupem samotności, tej samotności, która nie jest jednoznacznikiem bezludzia.
Co do mnie, nie znam tych szarych godzin o zapadającym zmroku, w których u okien zawieszonych purpurą zorzy szemrzą rozmowy poufne, długie; ani wspólnych z innemi źrenicami wejrzeń ku wschodzącym na nocne niebo gwiazdom; ani wspólnego słuchania szelestów, z jakimi jesień roznosi więdnące liście po cienistych drogach; ani przybliżania się głów, pochylonych nad skarbnicą wiedzy, ani łączenia się dłoni w cierpieniu, czy trwodze. Jeżeli czyjekolwiek czoło razem z mojem kłoni się ku dołowi, to tylko nad rozlanemi po obszarach rodzinnej ziemi czarnemi wodami nieszczęścia; jeżeli palce moje czemkolwiek łamią się z innemi, to tylko stężałym i do skruszenia trudnym kirem żałoby.
Lecz jak świat jest szeroki i długi, niema na nim nikogo, ktoby chciał choć przez moment pogrążyć wzrok w toni mojego nieszczęścia, albo przynieść do przełamania się ze mną różowy opłatek radości. Niema też nikogo, czyjejbym troski serdecznej mogła, a nadewszystko chciała, ginąc, zawołać na pomoc. Jestże to więc dziwnem, że mówię do ciebie i teraz zwłaszcza nie mogę przestać mówić?...
Czuję potrzebę zapytywania. Gdyby długim szeregiem stanęły przede mną wieki, przez świat nasz przeżyte, od jednego do drugiego szłabym, błagając, aby każdy pokazał mi ten okruch prawdy, który z ciężkim mozołem wywojował