u ziemi i nieba. Gdyby objawił się na globie naszym Mistrz z naturą nad nędze ludzkie wyższą, przez rzeki i góry szłabym ku niemu, aby jak ewangieliczna Marya włosami swymi zamieść przed nim ziemię i zapytywać — i zapytywać...
Zrozumiałam to, co mówisz o monadach i o kometowych miotłach, «które mkną niewolniczo torem, przez wyższe prawidło nakreślonym» i że prawidło to stanowi o przeznaczeniu chaotycznych żarów, z których wykrystalizować się mają różyce nowych globów». Zrozumiałam, ale jeszcze — nie dość rozumiem. Życie staje naprzeciw teoryi i muszę je godzić.
Był w życiu mojem moment, w którym oplątywały mię więzy z kwiatów czarownych uwite, a wszystko, cokolwiek jest w człowieku samozachowawczem uczuciem miłości dla samego siebie, lejąc mi w serce strumienie upojeń, wołało o szczęście. Jednak podniosłam się, wyprostowałam i pozostałam sama jedna, pod złotemi oczyma gwiazd, których światłości nie chciałam zamienić na upajające wonie i aksamitne purpury czarownych kwiatów. Nie chciałam? Mniemałam wówczas, że nie chciałam i że to Psyche moja przecięła łańcuchy, czyniąc pomiędzy ideałem a szczęściem wybór dobrowolny.
Czegom ja zresztą wówczas nie mniemała! Bo i to myślałam sobie, że z olbrzymem zła, na ziemi tej osiedlonym, zwycięski bój stoczywszy, o atom czasu przybliżyłam moment, w którym ludzkość stanie się olbrzymem dobra; i to jeszcze, że ten akt dobrej woli był aż do ran wierną służną ideałom... A potem... Gdy przeminęło pierwsze wstrząśnienie, które następuje po opadnięciu z piersi kwiecistych więzów, uczułam, że nie utraciłam szczęścia, lecz tylko zamieniłam je na inne...
Czyś kiedykolwiek przyglądał się czarnym perłom? Wyglądają one tak, jak gdyby napełniające je blaski tęczowe przewijały się przez czarną krepę, a rzadkie są i mają cenę bajeczną. Otóż w życiu bywają szczęścia podobne czarnym perłom, głębokie tęcze swe nurzające w cieniach, i ja taką
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/238
Ta strona została skorygowana.