Poezya wasza nigdy nie wzleci ponad ich ciasną arenę. Czystość śniegów i błękitu, srebrność wód, złoto i purpura słońca, orle skrzydła u zygzaki gromów — oto wszystkie natchnienia i palety wasze. I ja widzę, iż na szafirowym rozłogu żarzy się tarcza wrącego bursztynu, iż jasne jej promienie rozbijają się na ostrzach skał kaskadami opalów, a wieczorem pławią się w topielach złocistego szkarłatu. I ja mógłbym przed wami stawać złocisty i brylantowy, gdy grają mi w duszy błyskawice. I ja wiem co skrzydła, bo w godzinie objawień spadła na mnie dzika skrzydlatość — różna od orlej. I ja wreszcie widywałem rozkazy gniewnych bogów, pisane głoskami piorunów na czarnem niebie. Jednakowoż ja wiem, że te blaski i kolory są tworem źrenic moich, że to ja sam rzucam przed siebie tę arenę jaskrawą, i wiem, że milion nowych tęcz barwnych, grzmotów i piorunów zależy od twórczej woli, której przypływy i odpływy skupiają się we mnie.
Wyjęty jestem z pod prawa czasu i przestrzeni. Nie stworzyłem sobie żadnego wczoraj, więc nie trzeba mi i żadnego jutra. Kędyś dołami przemyka się pode mną czas światów, toczą się wieki z wrzawą takich kataklizmów, takich tarć nowych prądów o stare, że ogromny ich łoskot mógłby się stąd wydawać prawie spokojem i ciszą. Można się zresztą nauczyć rozmierzać te odległe zjawiska całkiem dokładnie i dostrajać do takich wyżyn, z których duch opasuje ogólną historyę egzoterycznych rozwojów, a na stulecia i tysiące stuleci spogląda, jak na niknące stada jednostajnych, szarych i krótkodniowych ptaków.
W przestrzeniach moich topnieją góry, jak w nurtach potopu. Oto znaliście Jungfrau, zimną i niebotyczną, Matterhorn, wzbity, jak protest ziemi, pod niebo. Ze słońca wytryskują góry ogniste, wielkie, jak cała ziemia. A teraz przychodzę ja i jednym zamachem skrzydeł żywiołowych roztrącam w puch wzrosty nadchmurne. Pracą jednego oddechu mogę je w siebie pochłonąć, a potem znów wcielać w naturę, stokroć większe, śmielsze i trwalsze. Biadałem wczoraj, że Jungfrau stroić się w złote rumieńce i świecić będzie je-
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/252
Ta strona została skorygowana.