Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/255

Ta strona została skorygowana.

nych szałów. I przebóstwiać się, jak ty to czynisz, ani próbować mi nie podobna, bo owszem, czuję się tak małą i sama w sobie poniżoną, że gotowam nizko skłaniać głowę przed każdą trawą niewinną i prosto stojącą w obliczu ziemi i nieba.
Jest mi tak, jakbym od stóp do głowy okrytą była łachmanami; ale to nie suknie moje podarły się: to tylko z duszy zwisają w strzępach niedawne jeszcze jej blaski.
Zawiodłam się na samej sobie. Pozwoliłam zwątpieniu, aby naniosło mi chmur na gwiazdy; pozwoliłam marzeniu, aby, jak wezbrane wody, spodnie iły istoty mojej wyrzuciło na szczytne jej wierzchołki. I zaszło we mnie najgorsze z rozłamań się wewnętrznych: rozłamanie się pojęcia o życiu z jego urzeczywistnianiem.
Muszę wyznać ci prawdę: popełniłam coś wręcz sprzecznego z tem pojęciem o życiu, za które niedawno jeszcze oddałabym życie. Łamię główną sprężynę życia, którą jest zgoda z duszą własną; cóż dziwnego, że życie omdlewa?
Myśli i słowa omdlewają; dni pustoszeją. To, co przedtem zajmowało, dokucza, co pocieszało, udręcza, co koiło balsamem wiary i nadziei, nudzi niesmakiem zwątpienia i piecze piołunem ironii. W ckliwem morzu próżni przegląda się blada nuda. Wiem, gdzie ucieczka od nich, lecz wstyd mi uciekać. Jeszcze godność człowiecza cofa mnie przed zmaleniem aż do złego czynu, i jeszcze nad Letą, w której toną święte pamiątki, za skraj sukni trzymają mię dawne bogi.
Gdy ty przed męką pustki i chłodu chronisz się w nieprzejrzane labirynty myśli i na skrzydłach piekielnej poezyi szalejesz po szczytach niebosiężnej pychy, ja z ciężkiem czołem i zwartemi usty spełniam wszystko, nad czem dotąd jaśniały mi święte słowa: dobro, cnota, obowiązek, tak, jak Julian Apostata, utraciwszy wiarę w naukę Chrystusową, a wiedziony wszczepionemi mu przez nią nawyknieniami, wznosił przybytki Chrystusowemu miłosierdziu. Ale czasem doświadczam chęci upadnięcia na ziemię przed jakimś hufcem Aniołów czy bohaterów, aby po mnie deptał, lub ukrycia się