Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/256

Ta strona została skorygowana.

pod ziemią, aby nie widziało mię oko słońca, ani żadnego człowieka z duszą czystą i mężną.
Mówisz o sobie: «Bez Boga, bez świata, bez ludzi!» A któż jest z ludźmi? Kto w krwawych i znojnych momentach jest z ludźmi? W takich momentach nikt z nikim nie jest. Ludzie z ludźmi bywają tylko na godach i giełdach, różnego rodzaju godach i giełdach. I jeszcze tam oni bywają z sobą niekiedy, gdzie jaskrawe nędze życia lub śmierci uderzają w źrenice i targają serca za struny elementarnych wzruszeń. Może i wilczyca za żerem idąca przystanie na chwilę, aby żałosnem wejrzeniem ogarnąć inną wilczycę, wyjącą nad zwłokami swojego wilczęcia. Ale dla dumnych czy skromnych boleści, dla smutków głębokich, dla podmywających sam fundament życia fal myśli wzburzonych zwątpieniem, ufnych zapytań, mądrych odpowiedzi, powierników, pomocników, obrońców — niema. One dla łyżwiarzy trzeźwo i zręcznie mknących po ślizgawkach życia są kaprysem próżnym lub sentymentem błahym, a lenistwu dobrych nawet nektarników grożą zbyt wielką fatygą. Aby ich serca do współczucia pobudzić, trzeba im w same uszy przeraźliwie krzyczeć, a od przeraźliwości krzyku zależy siła współczucia. Lecz kto dla wydawania krzyków jest zbyt dumny czy skromny, ten samotne pojedynki z życiem staczać musi i sprzymierzeńców ani lekarzy nie ma.
Jak okiem po świecie sięgnąć, nie mam w walkach z sercem i z myślą sprzymierzeńca, ni spowiednika. Jednak gdy łódź moja trafiła na wir z zawrotnymi kręgi, uczuwam tęskne, niezmożone pragnienie zarzucania rąk na szyję istoty współczującej, garnięcia się do opiekuńczej piersi, ufnego wyznawania całej siebie przed duszą silną, a dobrą.
Ufać bez granic tkliwości i przyjaźni czyjejś naoścież otwierać duszę przed rozumnem a wyrozumiałem okiem, chwiejąc się, czuć na dłoni swej dłoń podtrzymującą, musi to być szczęściem takiem, że przed samą myślą o niem oczy mrużą się, jak przed oślepiającym blaskiem. Nie mam tego szczęścia.