Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

twienie, mącące mi spokój i psujące humor. Jesteśmy tu wszyscy w kółku naszem zaniepokojeni o Tadeusza Rodowskiego, do tego stopnia zaniepokojeni, że ojciec jego, pomimo odznaczającej go zawsze zimnej krwi (ktoś złośliwszy ode mnie powiedziałby może: zimnego serca) wkrótce puścić się ma na odszukiwanie go wśród alpejskich lodowców i przepaści. Dawno już powinien był to uczynić, ale, gdy mu o tem mówią, z tą swoją powagą niewzruszonego statysty, która mię zawsze do pasyi doprowadza, odpowiada: «Trzeba jeszcze zaczekać!» I czego tu czekać? Tego chyba, aby chłopak ten do reszty pogrążył się w czarnej melancholii i dobrowolnie, czy pomimo woli, roztrzaskał sobie o jaki zrąb skalny swą piękną, rozumną głowę? Może zresztą ten ojciec i kocha syna po swojemu, a że bywa z niego niekiedy dumny, to odbija się wyraźnie na jego wygolonej twarzy i ociężałej figurze; ale że ta miłość i ta duma ojcowska wielkiego dyplomaty nic wcale Tadeuszowi w desperacyach jego dopomódz nie mogą, to rzecz najpewniejsza. «Jaka desperacya? Czego on ma desperować?» z pogardliwą miną, choć ogromnie zafrasowany, zapytuje mię ten Machiawel, podszyty Lukullusem, a kiedy mu odpowiadam, że kto tam z nas odgadnąć zdoła, jakie poruszenia duszy powstawać mogą u takich, jak Tadeusz, myślicieli i poetów, dziwi się bez granic. «Myślicielstwo przecież czyni właśnie ludzi trzeźwymi, a wierszy Tadeusz nie pisze». No, i gadaj tu z takim! Jednak pojedzie, za dni parę najdalej pojechać musi, aby na żywe oczy zobaczyć, co się z tym kochanym szaleńcem dzieje. Już ja go wyprawię, choćbym wszystkich kolegów jego, dyplomatów chińskich, korejskich i syamskich na niego nasłać miała!
«Ale, powiedz mi, Sewerko, jaka to bieda na tym świecie z temi wszystkiemi zawikłaniami ludzkiemi, w których mój przynajmniej biedny kolibrzy rozumek gubi się i nic zrozumieć nie może. Taka naprzykład, jak u Tadeusza bujność, lotność, wrażliwość myśli, czy wyobraźni, czy serca, nie wiem, — mówmy ogółem: duszy — to w człowieku przymiot przedni, urok wielki i zarazem pewny zadatek nieszczę-