Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/286

Ta strona została skorygowana.

zasypy szronów, ani nawet sztuka dla siebie żadnej określonej drogi. Pragnie wydostać się gdzieś najwyżej, najdalej...
I zamknięty w ten jeden ruch woli, zmaga się z pewnym spokojem, a jednak upornie i zawzięcie, ze straszliwą grozą swojej wędrówki.
I rzeczywiście, torem, którym żaden tubylczy przewodnik iśćby nie śmiał, krawędzią lodowych upłazów, głębią ślizkich rozpadlin, wiotkimi pomostami śniegu, skrzepłego w łuk ponad przepaście, wznosi się bezustannie w górę. Dawno już przebył szorstki Telligrat, ominął martwą szybę jeziora, które jeżyło się gdzieś pod nim ostrzami wmarzniętych wysp lodowych, i chciałby zdeptać ten wzrost podniebny, któremu niema końca. Za każdem zdobytem piętrem odradzają się nowe złoża, nowe grzbiety, nowe bryły, nastroszone, jak głownie zlodowaciałej hydry. Tu i owdzie chwytać się może kamieni, tkwiących gęsto w lodzie od wymulonej moreny; albo przylgnąwszy do gładkiej jak szkło ściany ułomiska, żelazem kuć musi wyższe szczerby i stopnie. To znów oskard w lód wbity jest mu jedynem oparciem. Zrzadka ustaje na chwilę, aby otrzeć pot, zalewający mu czoło, lub przetrzymać gwałt krwi szumiącej warem na skroniach; lecz ostre ciągi miałów powietrznych smagają go, jak bicze, i podżegają do nowych zapasów. Głazów coraz mniej, śnieg i lód coraz czyściejsze, fale mgły bardziej rozwiewne, przejrzyste. Od pochylonych stogów białych zwieszają się ciężkie kotary, z ziaren śnieżnych ulepione przez prąd jednostajniej i równiej wiejący. W architekturę mórz skrzepłych i staczających się w mgliste otchłanie kładą się coraz częstsze i coraz potężniejsze konchy świeżego śniegu. Nikną też jary złowrogie, wąwozy otwarte prostopadle w lodzie, rozpękane — zda się — aż do wnętrza globu, istne cmentarze ofiar zuchwalstwa albo zapału; wypełnia je i zaciera białą dłonią śnieg.
Powłoka jego pod wpływem mrozu ściągnęła się i stężała; zdoła unieść ciężar jednego ludzkiego ducha. Czasem tylko usunie się pod naglącą stopą i opadnie lawiną szklistych otoczaków. A czasem zajęknie pod naciskiem stopy lub