Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/298

Ta strona została skorygowana.

żonej dla mnie czułości i po raz pierwszy, z za osłon jego zwykłych zatrudnień, jego charakteru i jego sposobu życia, błysnął mi przed oczyma dyament jego serca. Wiedziałem i przed tem, że mię kocha, lecz w owym dopiero momencie uczułem się kochanym i świadomość moją, do reszty wskrzeszoną, przebiła strzałą myśl, że wiedzieć — to przyozdabiać i oświecać życie, ale żyć — to czuć.
Myślałem potem, gdy przez okna alpejskiego szaletu, ku otoczonemu bezpieczeństwem i ciszą, noc zaglądała gwiaździstem niebem, że z baśni twej, kuzynko, wychyla się niejednokrotnie oblicze prawdy, i że w brzmieniach twej harfy są nuty zbawienia.
Już nazajutrz, pomimo śmiertelnych utrudzeń, powracałem.
Przyrzekłaś powrót fali, która umknęła, i zmartwychwstanie postaci kochanej, która złączyła się z orszakiem przeminionych cieni.
W górskim szalecie, oczyma bezsennemi błądząc po gwiaździstem niebie, i w długiej drodze wzrok niecierpliwy nurzając w jesiennych deszczach, myślałem o tobie...
A teraz, pełen jestem zdumienia, które myśli, uczuciom i mowie zaledwie szeptać pozwalają.
Więc ta fala, ta postać...
Więc ona była z tobą, przy tobie! byłyście tam razem, wówczas, gdy moc dla mnie samego tajemna...
Głucho i niezrozumiale pracowała we mnie zapoznana moc serca i coraz więcej uświadamiała się w rozmowie z tobą. Zaprowadziła mię ta moc odpychana na progi królestwa śmierci i odwołała z nich ku życiu.
W żalu moim zakrwawiła się była zrazu czerwona kropla gniewu, lecz gdy szereg godzin rozdzielił mnie z chwilą poznania omyłki, spostrzegać zaczynam błądzące przede mną jakieś iskry brylantowe.
Domyślam się, odgaduję i nie wiem, czy brylantowe iskry tryskają z przenikniętej do reszty wielkości twego du-