Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/305

Ta strona została skorygowana.

pewnie, jak tą odmową bierze mię za serce i — za pamięć. Przypomniała mi tem gałązkę barwinku z Giessbach i uczułem radość, że odnajduję ją taką samą, jaką była wówczas.

............

Upłynął szereg dni, w których zacząłem powracać do pracy. Powracałem do niej zwolna, bo sił nienaruszonych nikt od pałacu śmierci do warszatu pracy przynosić nie może, i powracałem znacznie zmieniony. Odradzają się we mnie dawne dla myśli mej zapały, lecz zarazem czuję, że nie jest już ona moją jedyną. Tak jak wprzódy, widzę ją wysoką i wielką, lecz zjawia się przede mną w wieńcu innych szczytów.
Czy pamiętasz, coś mi opowiadała raz o nauce, że jest ona panią marmurową, na wozie żelaznym jadącą, która wówczas krainy przebywane ogrzewa i użyźnia, gdy przed nią, ze złotymi włosy, ku celom podniebny rzuconymi, leci płomienna gwiazda miłości.
Powracam do pracy w towarzystwie Psychy twojej, która szepce mi rzeczy, dawniej nieznane, rzeczy, dawniej gardzone, bez których «zakrztusiłem się był suchym piaskiem pustyni».
Czy kiedykolwiek wezmę w siebie, na własne i na stałe dziedzictwo, tę gwiazdę, «która ogień nieci i ogniem świat przepływa?»
Posłuchaj, jakim sposobem z blizka, z blizka uczułem na sobie jej oddech.
Byłaś w Wiedniu, znasz to miasto; czy pamiętasz Graben i tłumne na nim przechadzki mieszkańców Wiednia, w te popołudnia jesienne, lub zimowe, których wczesne ciemnienia rozświecają pożary sztucznych świateł? Panuje tam wówczas wielki tłok ludzki, ze szmerem rozmów, toczących się po chodnikach, grzmotliwy turkot powozów, przebiegających środkiem ulicy, a w białem i naprzemian rumianem świetle lamp niezliczonych, z za zwierciadlanych szyb magazynów, niezliczonemi barwami i blaskami jaśnieją skarby Golkondy. Ku tym-to właśnie skarbom, aby świetnością ich oczy napaść,