Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

śmiałe drżenia liści przyjmują może w śpiewie słowika, strzegąc, aby nie ustał.
Zmieniły się postawy, które zajmowaliśmy względem siebie przy ostatniem widzeniu się naszem w Giessbach. Jeżeli ja podówczas byłem mówcą-monologistą, a ona moją cichą i w sobie skupioną słuchaczką, to teraz ona mówiła o tobie, o puszczy, o wszystkiem, co w tobie i dokoła ciebie, a jam tylko przedłużać usiłował śpiew jej słowiczej duszy, tego tylko strzegąc, aby nie umilkł w nowym jakim powiewie nieufności, czy rozterki.
I jeżelim ja wówczas, uniesiony falą gorącej krwi, miał ogień na policzkach i żar zapału w oczach, a ona, w miarę trwania mowy mojej, stawała się coraz bledszą i nieśmielszą; to teraz, widząc w potokach elektrycznego światła, że rumieńce coraz żywsze opływają jej lica i blask coraz gorętszy zapala się w źrenicach, czułem, że blednę i pochylam głowę.
Najkrótszymi rzutami oczu nie śledząc na twarzy mej wrażenia, które mowa jej na mnie wywiera, pełnią uczuć i zmysłów zwracała się ku niedalekiej przeszłości i w słowach słodkich, w wizyach tęczowych, powtarzała mi wszystko, co przesunęło się przed jej wzrokiem, co przepłynęło jej sercem i myślą, gdy znajdowała się w promieniu myśli twej, kuzynko, i przy twem sercu.
Był w tem może hymn uwielbienia, była może apoteoza miłości, były najpewniej barwy, ognie i echa, splecione w takie akordy, jakie bardzo rzadko na świecie wydawać mogą z siebie tak drobne i świeże usta.
Ulica szumiała i grzmiała. Środkiem jej przebiegały niezliczone dorożki i powozy, skrzypiały po szynach żelaznych tramwaje, dzwoniły bicykle, na pozłacanych kołach, i z pióropuszami hiszpańskich liberyi przetaczały się karety dworskie; potoki elektrycznego światła z lamp naprzemian białych i rumianych, lały się na przeciągającą chodnikami teoryę wystrojonych kobiet i mężczyzn, nadewszystko zaś na najjaskrawszą Golkondę, skrzącą się od połysków i barw drogich