metali i kamieni, wytwornych jedwabi, najrzadszych płodów, najsubtelniejszych kunsztów świata.
W zgiełku i blasku zanurzeni, o zgiełk i blask tak niedbający, jak niedbającymi o żywioł jakiś ci tylko być mogą, którzy go nawskroś znają, i że im nic upragnionego przynieść nie może wiedzą, szliśmy wciąż obok siebie, rozmawiając o rzeczach podobłocznych.
Bo i ja wkrótce więcej, niż zrazu mówić zacząłem, tego wrażenia doświadczając, że rozmawiam nie tylko z tą idącą obok mnie, natchnioną dzieweczką, ale również i z tobą — o daleka, a tak przecież blizka.
Widmo głosu twojego, o nieznanych mi brzmieniach cielesnych, przybyło, aby wtórzyć dzwięczącemu u boku mego głosowi, aż za sprawą strun serca, z wielką siłą targniętych, i fantazyi rozpłomienionej do najwyższego stopnia, trzeci głos, odleglejszy jeszcze od twego, splótł się z dwoma waszymi głosami. Przybywał z bardzo daleka, z krainy bytów, skończonych na wieki. W krainie wspomnień głęboko śpiących, pod warstwą niepamięci, obudziły się i krasne korony wychylać ku mnie poczęły te kwiaty, które matka moja z pięknej swej duszy przeszczepiać poczynała w malutkie serce syna. I dziwną jest trwałość takich wczesnych siewów, wtedy nawet, gdy są tak wcześnie przerwane, skoro wszystko, co wraz z siewczynią oną poszło pod ziemię, zmartwychwstało teraz, aż spostrzegłem jasny hufiec sprzymierzeńców, otaczających tę dzieweczkę, która mówiła mi o baśniach nad baśniami, tragiczną prawdą rozlewających się po ziemi i o tem, ile w nich bólu, cierpienia, otchłani i gwiazd, i tęcz, i żałobnych zasłon sztandarów nadziei, i walk.
Więc i ja również począłem głośno rozważać, wspominać, żałować, łącząc z przyszłością to, co w przeszłości mej było najlepszego, sobie samemu i tym trzem głosom, które rozmawiały ze mną, obiecywać, że myśl moją, tę myśl, która mi była dotąd jedynym celem i jedyną chlubą, tę myśl, którą czujnie, tkliwie, pracowicie hodowałem na pustyni, wyniosę z pustyni i oddam temu — co kocham.
Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/311
Ta strona została skorygowana.