Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/312

Ta strona została skorygowana.

Tak, powiedziałem to i nie ustami tylko. Wprzód, nim słowo wybiegło na usta, wprzód, nim zastanowienie i wola na wymówienie go przystać mogły, uczucie podniosło się z dna świadomości mojej, jak podnosi się zeń w spotkaniach z myślą świata wiele psychicznych zjawisk, o których przez długie lata mniemać mogliśmy, że nie istnieją w nas wcale.
Od dawna już przebyliśmy huczną i rojną część miasta, zwaną Grabenem. Od dawna też zapewne musieliśmy kędyś za sobą zgubić Idalię, wraz z towarzyszącemi jej osobami i ona nas z oczu zgubiła.
Ujrzawszy, że znajdujemy się w miejscu prawie pustem, na jakiejś bocznej, wązkiej uliczce, na którą dostaliśmy się, nie wiedząc jak i nie wiedząc kiedy, zaniepokoiła się nieco, ale wkrótce odzyskała zwykły spokój rysów i poruszeń, zaczęła iść krokiem zwyczajnym i przez chwilę oddawałem się uczuciu upodobania w zgodności i równości stąpań naszych po gładkim asfalcie chodnika.
Niebawem, bez długiego namysłu, tonem możliwie najobojętniejszym zapytałem ją: czy to, co mówiła Idalia, jest prawdą, i czy istotnie pobudką do przybycia jej tutaj była chęć zamienienia ciszy wiejskiej na ten sposób życia przyjemnościami światowemi zaprawiony, jaki mogła u boku Idalii prowadzić w wielkiem mieście?
Wypowiadając to pytanie, patrzałem na jej usta z uczuciem żywego niepokoju. Wyznaję, że lękałem się ujrzeć na tych ustach kłamstwo, jak gąsiennicę na skrzydle anioła.
Dość długo nie odpowiadała. Zdaje się, że zrazu uczuła się zdziwioną, potem bardzo zmieszaną, aż dwa te uczucia ustąpiły przed krótkim namysłem, po którym zupełnie spokojnie i po prostu opowiedziała, jak było.
Było tak: pewnego wieczoru, przyszłaś do niej i powiedziałaś, że jechać tu powinna, nic więcej — a ona ufa ci tak bez granic, że zaraz odpowiedziała: pojadę! Chciała jednak wiedzieć: dlaczego powinna? Więc powiedziałaś jej jeszcze, że gdy ktokolwiek może kędyś, dla kogoś, dla czegoś rozniecić iskrę pocieszenia, czy trwania, czy wzrostu, czy