Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/324

Ta strona została skorygowana.

koniec będzie — mojej łzy. W pierwszym zarodzie swym powstała może z tęsknego wejrzenia ku górze jednego z przodków moich, odbije się w któremś sercu rówiesnem tęczą nadziei, z niego do piersi innej przejdzie drobiną woli szlachetnej, która z kolei wstąpi w skład dobrego czynu i do innych jeszcze oczu przeniknie promieniem radości. Nikt nie odgadnie i nikt nie opowie czynów bólu mego i kresów ostatecznych, dla których jest stworzon. Lecz, jak dym z ogni ofiarnych, ból, powstały z czystych, gorących pokładów mej duszy, tworzy, na długiej swej drodze czystość i ciepło, strumień ich rozszerza i chwilę przybliża, w której stanie się on morzem.
Gdy tak myślała, coś poczęło w oddali muskać z lekka uwiędłe mchy i liście. Podniosła powieki. Twory z mgły już ponikły; wchłonęła je ziemia, pobrały w siebie drzewa, w pył rozbiły ruchy powietrza i pusto było teraz pomiędzy drzewami, w coraz szybszem nadpływaniu zmierzchu.
Ale natomiast, w nadpływającym zmierzchu łani biała biegła tak lekko, że od jej stąpań czasem tylko ze słabym szelestem skruszył się liść uwiędły, lub uschłą koroną kwiatu powiała wysoka łodyga. Biegła wprost ku Zamczysku, lecz w oddali, na kobiercu ze rdzy czerwonej i spłowiałego srebra, stanęła.
— Powracasz więc, o gończe natchnień dobrych, posłanko tajemniczych krain, któraś przed wiekami wodzowi rzymskiemu w momentach przeklętych szeptała o Wyspach Błogosławionych i o tem, że most, ku nim wiodący, musi być, jak gwoździami, nabijany sercami ludzi dobrej woli! Czy pamiętasz? Szedł raz po tej puszczy huk ogromny, łamały się drzewa, a na niebie świeciły błyskawice i jaśniały dalekie tęcze. Dwoje szczęśliwych dzieci tuliło się do siebie, zapytując u nieba i ziemi: co czynić? Wówczas tyś przyszła i twój szept, twój dech, na zegarze ich przeznaczeń posunął wyroczną wskazówkę. Rozstrzygnęły się wówczas na zawsze losy szczęśliwych dzieci. Na zawsze, gdyż ktokolwiek raz spojrzał w głębię twoich wielkich źrenic, temu nigdy nie