bolącem struna, zaczepiona o niebo, o ziemię, o kolebki, o groby, o serca inne i...
Nie już słońce ostatnie zachodzi
A po złej chwili piękny dzień nadchodzi...
Jest na łodzi, która przez falę czasu przenosi serce samotne i smutne, przyjaciółka z dłonią, na pozór twardą, lecz mającą dla rozpłakanych pieszczoty macierzyńskie, z łonem, na pozór oschłem, lecz pełnem mleka i wina... Oblicze jej przegląda z dni pokratkowanych, u których końca, jak na marginesach przepysznych ksiąg starodawnych, stoją Anioły, wymalowane srebrem czystości i lazurem ukojenia.
A gdy łódź życia w złą chwilę przebywa falę czasu — kto wie, jakie u kresu fali rozwierają się przedziwne i nieskończone pogody Bożego dnia!
Więc w górę serce, i czoło, i dłonie!
W górę, serce — młocie wierny! W górę, o myśli — ptaku wolnoskrzydły. W górę, ręce — pracownice dumne i pokorne, bo dzieła wielkie pełniące, gdy można, a mrówcze roboty, gdy trzeba!
Radości nie ziemska, nie gliniana, nie po płytkich powierzchniach tocząca swe kwietne nektary, lecz w płomienne jądro duszy lejąca się z wyżyn powszechnego ducha — znijdź, spłyń — i z cieniów melancholii, z szarzyzny powszedniości, z głodów serca, z nędz ziemi, z bogactw serca i ze skarbów ziemi — wyprządź złoto poematu!
O! w górę serce moje nieszczęsne i szczęsne!
...Ludzkie przygody po ludzku znoś,
Jeden jest Pan smutku i nagrody.
Gdy tak myślała, coś w pobliżu zaczęło zlekka muskać mchy i liście, aż z gęstwiny wychylona, u boku jej stanęła łani biała i gibką szyją na ramieniu jej zawisła.
Wtedy nad gładzonym kamieniem świerk powiał ciemnym płaszczem i zaszumiał.