Takim był jej akt miłości; a gdy go odmówiła, rzekła jeszcze:
— Z tobą, przy tobie dla ciebie, aż kiedy:
Ziemi zleciwszy śmiertelne zewłoki.
Ogniu równa prędkiemu, przeniknę obłoki.
Była to jej przysięga ślubna.
A potem oczy wzniosła ku jaśniejącej nad świerkiem gwieździe, mówiąc:
— Ojcze! o! Ojcze mój, któryś jest w niebie...
I był to jej akt wiary...
............
............
Jeszcze przez chwilę idą po wielkim lesie drgnienia, westchnienia, dalekie wołania, zmieszane pogłosy i szmery, aż rozpraszają się w gęstych zmierzchach i zapadają w ciszę. Wdzięczna postać białej łani, gęstym zmierzchem owijana, zaciera się, niknie i znika. Dzwon na Mogiłach rozbrzmiewa coraz powolniej, słabiej, ciszej i — milknie.
Nad uciszoną i ciemną Puszczą jaśnieją gwiazdy — jej pochodnie i pociechy, jej mocne straże i nieśmiertelne nadzieje.