bronz, wyroby z laki, rzeźby w kości słoniowej, piękne okolice, zbytek, przepych, wszystko to może coś dać. Ale temperament artystyczny, który te rzeczy stwarzają, a przynajmniej pobudzają, jest dla mnie ważniejszy. Stać się widzem własnego życia, znaczy to, jak powiada Harry, uwolnić się od bólów życia. Wiem, że to, co mówię, jest dla ciebie niespodzianką. Nie dostrzegłeś, jak się rozwinąłem. Kiedy mię poznałeś, byłem uczniakiem. Teraz jestem mężczyzną. Mam nowe namiętności, nowe myśli myśli, nowe ideały. Jestem inny, ale nie powinieneś mnie dlatego mniej kochać. Jestem zmieniony, ale musisz pozostać nadal moim przyjacielem. Oczywiście lubię Harry'ego bardzo. Ale wiem, że ty jesteś lepszy od niego. Nie jesteś silniejszy — nazbyt się lękasz życia — ale jesteś lepszy. Jakże my byliśmy szczęśliwi razem! Nie porzucaj mnie, Bazyli, i nie zaprzeczaj mi. Jestem, czem jestem. Nic w tem nie można zmienić.
Malarz był dziwnie przejęty. Chłopiec był dlań bezgranicznie drogi, a indywidualność jego stała się punktem zwrotnym w jego twórczości. Nie mógł znieść myśli o dalszem czynieniu mu wyrzutów. Zresztą, obojętność jego była zapewne tylko przemijającym nastrojem. Tyle w nim było dobrego, tyle szlachetnego.
— Dobrze, Dorjanie, — rzekł wreszcie ze smutnym uśmiechem. — Od tej chwili nie będę mówił z tobą więcej o tym strasznym wypadku. Mam nadzieję, że nazwisko twoje nie będzie w to wmieszane. Śledztwo odbędzie się dziś popołudniu. Czy dostałeś wezwanie?
Dorjan potrząsnął głową, a wyraz zniecierpliwienia przemknął po jego twarzy, gdy usłyszał słowo „śledztwo". Wszystko to było tak brutalne i trywjalne. — Nie znają mojego nazwiska, — rzekł.
Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/143
Ta strona została przepisana.