Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/17

Ta strona została przepisana.

głupota i niemoralność są ich przywilejem, i że każdy z nas, robiąc z siebie osła, jest kłusownikiem w ich posiadłościach. Gdy ten biedny Southwark stawał przed sądem rozwodowym, oburzenie ich było wspaniałe. A przecież nie sądzę, aby bodaj dziesięć procent proletarjatu żyło przykładnie.
— Nie zgadzam się ani na jedno słowo z tego, co mówisz, co więcej, jestem pewien, że i ty się z tem nie zgadzasz.
Lord Henryk gładził bronzową śpiczastą bródkę i hebanową laską uderzał w czubek lakierka. — Jaki z ciebie prawdziwy Anglik, Bazyli. Uwagę tę robisz już po raz drugi. Kiedy się prawdziwemu Anglikowi podsuwa ideę — co zawsze jest przedwczesne — nie myśli on nigdy o tem, aby zbadać, czy ta idea jest prawdziwa, czy też fałszywa. Dla niego najważniejsze jest, czy się w nią samemu wierzy. Tymczasem wartość idei jest zupełnie niezależna od prawdomówności człowieka, który ją wypowiada. Ba, możliwe jest nawet, że idea jest tem bardziej inelektualna, im mniej rzetelnym jest człowiek, gdyż tem mniej zabarwiona będzie jego potrzebami, jego życzeniami i jego przesądami. Ale nie chcę zajmować się z tobą polityką, socjologją czy metafizyką. Wolę ludzi niż zasady, a ludzi bez zasad ponad wszystko w świecie. Opowiedz mi coś więcej o mr. Dorjanie Gray’u. Jak często go widujesz?
— Codziennie. Nie byłbym szczęśliwy, gdybym go codzień nie widywał. Jest mi bezwzględnie niezbędny.
— Dziwne! Sądziłem, że nie potrafiłbyś zajmować się czemkolwiek, prócz swojej sztuki.
— On jest teraz całą moją sztuką, — rzekł malarz poważnie. — Sądzę niekiedy, Harry, że