Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

zameldował służący, który wszedł właśnie do ogrodu.
— Teraz musisz mi go przedstawić, — zawołał lord Henryk ze śmiechem.
Malarz zwrócił się do służącego, który stał w słońcu, mrugając oczyma. — Niech mr. Gray zaczeka, Parker: przyjdę za chwilę. — Służący ukłonił się i odszedł.
Hallward spojrzał na lorda Henryka. — Dorjan Gray jest moim najdroższym przyjacielem, — rzekł. — Jest on z natury prosty i miły. Ciotka twoja miała rację we wszystkiem, co o nim powiedziała. Nie zepsuj go. Nie usiłuj wywrzeć na niego wpływu. Twój wpływ byłby zły. Świat jest wielki i dużo jest cudownych ludzi. Nie zabieraj mi jedynego człowieka, który sztuce mojej daje cały urok, jaki może ona mieć: moje życie jako artysty zależy od niego. Pomyśl o tem, Harry, że polegam na tobie. — Mówił bardzo wolno, jakby z przymusem, wbrew woli.
— Cóż ty za głupstwa wygadujesz! — rzekł lord Henryk z uśmiechem, i ujmując bezwolnego prawie Hallwarda pod ramie, poprowadził go w stronę domu.