czenie, a tajemnica życia polega na powtarzaniu go jak najczęściej.
— Nawet gdy się zostało przez nie zranionym, Harry? — zapytała księżna po chwili.
— Wtedy tem bardziej, — odpowiedział lord Henryk.
Księżna odwróciła się i osobliwym wzrokiem spojrzała na Dorjana Gray'a. — Co pan na to mówi, mr. Gray? — zapytała.
Dorjan wahał się przez chwilę. Potem odrzucił głowę i roześmiał się.
— Zgadzam się zawsze z Harry'm, księżno.
— Nawet gdy nie ma racji?
— Harry ma zawsze rację, księżno.
— I filozofja jego czyni pana szczęśliwym?
— Nie szukałem nigdy szczęścia. Kto szuka szczęścia? Szukałem rozkoszy.
— I znajdował je pan, mr. Gray?
— Często. Za często.
Księżna westchnęła. — Ja szukam spokoju, — rzekła, — a jeśli nie pójdę się teraz przebrać, nie będę go miała dziś wieczorem.
— Przyniosę pani kilka orchidej, księżno, — zawołał Dorjan, zerwał się i wszedł do oranżerji.
— Flirtujesz z nim nierozważnie, — rzekł lord Henryk do swojej kuzynki, powinnaś się mieć na baczności. On jest fascynujący.
— Gdyby nim nie był, nie byłoby walki.
— Więc Grecy przeciw Grekom?
— Jestem za Trojanami. Walczyli o kobietę.
— Zostali pokonani.
— Bywają rzeczy gorsze od porażki, — odpowiedziała księżna.
— Galopujesz bez cugli.
— Tempo stwarza życie, — brzmiała odpowiedź.
Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/251
Ta strona została przepisana.