Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/255

Ta strona została przepisana.

lesny i ruch. Jakież to będzie życie, jeśli dzień i noc cienie jego zbrodni patrzeć będą z cichych kątów, szydzić zeń z tajemnych nor, przy uczcie szeptać mu na ucho, we śnie budzić go lodowatemi palcami. Kiedy myśl ta wżarła się w jego mózg, pobladł z trwogi i zdało mu się, jakby powietrze stało się nagle zimniejsze. O! w jakiejż dzikiej chwili obłędu zabił swego przyjaciela! Jak przeraźliwem było samo wspomnienie tej sceny! Widział znowu wszystko. Każdy ohydny szczegół ukazywał mu się ze spotęgowaną wyrazistością. Z czarnej jaskini czasu wznosił się straszliwy, spowity w szkarłat, obraz jego grzechu.
Kiedy lord Henryk przyszedł do niego o szóstej, zastał go płaczącego jak człowiek, któremu pęka serce.
Dopiero trzeciego dnia odważył się wyjść. W przejrzystem, przesyconem wonią jodeł powietrzu zimowego poranku było coś, co przywróciło mu dawną radość i zapał. Ale nietylko fizyczne okoliczności otoczenia spowodowały tę zmianę. Własna jego natura zbuntowała się przeciw dręczącej męce, która chciała zbezcześcić i pogwałcić jego doskonały spokój. U subtelnych i wrażliwych charakterów zdarza się to zawsze. Silne ich namiętności muszą się ugiąć lub załamać. Zabijają człowieka, albo same umierają. Płytki żal i płytka miłość żyją długo. Wielka miłość i wielki ból niweczą się same przez swą pełnię. Poza tem zrozumiał, że był ofiarą smaganej lękiem wyobraźni, a teraz spoglądał na swą poprzednią trwogę z odrobiną współczucia i dużą dozą pogardy.
Po śniadaniu przechadzał się przez godzinę z księżną po ogrodzie, następnie wyjechał przez park, aby się przyłączyć do myśliwych. Szron