Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/44

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ III.

Nazajutrz o pół do pierwszej szedł lord Wotton powolnym krokiem z Curzon Street do Albany, aby odwiedzić swego wuja, lorda Fermora, jowjalnego, choć nieco niesmacznego we współżyciu starego kawalera; świat nazywał go egoistą, ponieważ nie miał z niego żadnych korzyści, ale w towarzystwie uchodził za hojnego, gdyż dobrze ugaszczał ludzi, którzy go bawili. Ojciec jego był ambasadorem w Madrycie w czasach, gdy Izabella była młodą, a nikt jeszcze nie myślał o Primie, ale w chwili rozdrażnienia wycofał się ze służby dyplomatycznej, rozgoryczony, że mu nie zaofiarowano ambasady w Paryżu, sądził bowiem, że ze względu na swoje urodzenie na swoją niewrażliwość, na dobrą angielszczyznę swych depesz i niezwykłą żądzę rozrywek zasługuje szczególnie na to stanowisko. Syn był sekretarzem swego ojca i wraz ze swym szefem podał się do dymisji, co poczytywano wówczas za czyn nierozsądny, a gdy w kilka miesięcy później został spadkobiercą ojca, poświęcił się poważnym studjom wielkiej arystokratycznej sztuki absolutnego próżnowania. Miał w mieście dwa duże domy, ale wolał swoje kawalerskie mieszkanie, gdyż sprawiało to mniej kłopotu i pozwalało mu jadać w klubie. Czuwał nieco nad swemi kopalniami węgla w hrabstwach centralnych, a z zarzutów, iż zajmuje się przemysłem, usprawiedliwiał się zwykle tem, że gentleman, posiadający kopalnie węgla może sobie pozwolić na zbytek palenia drzewem w swoim kominku. W polityce był torysem, o ile tylko torysi nie byli u steru; jeśli