Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/90

Ta strona została przepisana.

czy Książę, mój piękny oblubieniec, mój bóg wdzięku. Jestem tak biedna wobec niego. Biedna? Co to znaczy? Gdy bieda włazi drzwiami, miłość oknem ulatuje. Nasze przysłowia trzeba na nowo napisać. Układano je zimą, a teraz jest lato; dla mnie, zdaje się, wiosna, taniec kwiatów pod błękitem nieba.
— On jest gentlemanem, — rzekł chłopak ponuro.
— Księciem! — zawołała śpiewnie, — Czegóż chcesz więcej?
— On cię chce usidlić.
— Wzdrygam się na myśl o wolności.
— Obronię cię przed nim.
— Widzieć go — to ubóstwiać go, znać go — to ufać mu.
— Sybillo, tyś oszalała przez niego.
Roześmiała się i wzięła go pod rękę. — Dobry, stary Jimie, mówisz, jakbyś miał sto lat. Pewnego dnia i ty pokochasz. Wtedy zrozumiesz, jak to jest. Nie bądź taki ponury. Powinieneś się przecież cieszyć, że widzisz mię szczęśliwszą, niż kiedykolwiek, mimo twego wyjazdu. Życie było twarde dla nas obojga, bardzo twarde i uciążliwe. Teraz będzie inaczej. Ty idziesz w nowy świat, ja go już znalazłam. Oto dwa wolne krzesła; usiądźmy i przyglądajmy się eleganckim przechodniom.
Zajęli miejsca wśród tłumu siedzących. Grządki tulipanów po drugiej stronie jezdni płonęły jak dwa ogniste kręgi. Biały kurz, powiewny obłok pyłu kosaćców wisiał w gorącem powietrzu. Barwne, mieniące się parasolki chwiały się i tańczyli niby olbrzymie motyle.
Pozwoliła bratu mówić o sobie, o swoich nadziejach, swoich widokach. Mówił wolno i z wysiłkiem. Wymieniali słowa, jak gracze wymieniają