Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/99

Ta strona została przepisana.

łoby ono głupie, ale istnieją inne, ciekawsze węzły między mężczyzną a kobietą. Poprę je niechybnie. Mają ten urok, że są wytworne. Ale oto i Dorjan. On ci więcej powie, niż ja mogę.
— Kochany Harry, kochany, Bazyli, powinszujcie mi obaj! — zawołał młodzieniec zdejmując podbity jedwabiem płaszcz i potrząsając ręce przyjaciół. — Nigdy nie byłem tak szczęśliwy. To się stało tak niespodzianie: wszystko, co piękne, przychodzi niespodzianie. A jednak zdaje mi się, jakobym całe życie na to tylko czekał. — Zarumienił się z podniecenia i radości i wyglądał uroczo.
— Mam nadzieję, że zawsze będziesz szczęśliwy, Dorjanie, — rzekł Hallward, — ale nie mogę ci wybaczyć, że nie zawiadomiłeś mnie o swoich zaręczynach. Harry wiedział o nich.
— A ja ci nie przebaczę, że się spóźniłeś na obiad, — wtrącił lord Henryk z uśmiechem, kładąc dłoń na ramieniu chłopca. — Siadaj, zobaczymy co potrafi tutejszy nowy kucharz, potem opowiesz nam wszystko.
— Niewiele tu jest do opowiadania, — zawołał Dorjan, gdy zasiedli dokoła małego, okrągłego stołu. — Oto co się stało. Kiedy wyszedłem wczoraj od ciebie, Harry, przebrałem się, zjadłem coś niecoś w małej restauracji włoskiej na Rupert Street, do której mię wprowadziłeś, i o ósmej udałem się do teatru. Sybilla grała Rozalindę. Oczywiście scenerja była ohydna a Orlando idjotyczny. Ale Sybilla! Szkoda, żeście jej nie widzieli! Kiedy się ukazała w ubraniu chłopca, była cudowna. Nosiła aksamitną kurtkę barwy mchu, z rękawami koloru cynamonowego, lekkie bronzowe spodenki, zgrabną zieloną czapeczkę z sokolem piórem, przymocowanem błyszczącym kamieniem,