Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

pod wiatr sztywne pióra rozwiniętych szeroko skrzydeł.
Prąd powietrza porwał boćka i poniósł.
On zaś, ostrożnie poruszając ogonem, wzbijał się coraz wyżej, lecąc po linji ukośnej.
Natrafił wkrótce na spokojniejszy prąd powietrzny.
Tu dął silny lecz równomierny wiatr.
Z jego prądem poleciał młody bocian, tnąc powietrze wystawioną naprzód szeroką piersią.
Mknął z wielką szybkością, lecz coraz częściej spoglądał ku ziemi.
Przeczuwał jakieś niebezpieczeństwo, które z każdą chwilą się zbliżało.
Nie wiedział, skąd ma ono przyjść, więc wyprężył skrzydła i szerzej rozpuścił pióra ogonowe, aby móc w mig zmienić kierunek lub uczynić gwałtowny zwrot.
Niebezpieczeństwo to dojrzał dopiero przed zachodem słońca.
Zaświeciło mu ono w oczy miljonami iskier, przeraziło bezbrzeżną pustynią ciemno-szafirowej wody i piennemi grzebieniami fal.
Łobuz zbliżał się do morza.