Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

Łobuz co chwila łykał rybki i długie, grube robaki; mocnym dziobem rozbijał muszle ostryg i iglaste pancerze morskich jeżów, racząc się dla rozmaitości soczystemi, wonnemi wodorostami.
Przeszedłszy spory kawał drogi, ujrzał krzaki i płynący do morza ruczaj.
Napił się i wcisnął do zarośli.
Wiatr ścichł.
Uciekł przed burzą, która pozostała tak daleko, że odgłosy jej nie dobiegały już piaszczystego brzegu.
Łobuz schował głowę pod skrzydło i usnął.
Spał jednak tak czujnie, że otwierał oczy nawet wtedy, kiedy wpobliżu pisnęła mysz polna.
Podnosił co chwila głowę i nasłuchiwał.
Dochodziły go tylko kłótliwe jęki mew, nocujących na łasze, i cichy plusk fal, liżących piasek.