marańcze, cytryny i pewne odmiany baobabów, których ogromne, podłużne orzechy używane są na mąkę.
Widząc, jak murzynięta chciwie i łakomie zbierają i zjadają owoce, Łobuz pewnego dnia postanowił wraz ze swoją towarzyszką również spróbować tych przysmaków.
Młode bociany nie poleciały już nad rzekę, lecz, pokrążywszy nad dżunglą, opuściły się na małą polankę w kniei.
Ostrożnie stąpając po wysokiej trawie, zagłębiały się w gąszczu.
Wszędzie śmigały duże, zielone, niebieskie i różowe jaszczurki, uciekały i kryły się pod gnijącemi pniami drzew szare i czarne żmije.
Boćki dobrnęły wreszcie do zarośli bananów.
Ze wszystkich stron kołysały się długie, jaskrawo zielone liście i nęciły wzrok i powonienie okiście dojrzałych, złocistych i wonnych owoców.
Łobuz, syknąwszy wesoło, dziobem strącił kilka bananów, a bocianica stała zdumiona, przyglądając się niewidzianym przysmakom.
W tej samej chwili, jakgdyby, spadając z nieba, skakać zaczęły wokoło jakieś małe, kosmate potworki.
Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.