mi i pobiegł, zręcznie omijając drzewa.
Bocianica natychmiast poszła w jego ślady.
Dotarłszy do polany, ptaki wzbiły się w powietrze, lecz nasz bociek postanowił lepiej się przyjrzeć bezczelnym potworkom, które zadziwiły go i rozgniewały swojem brutalnem zachowaniem.
Zakreśliwszy koło w powietrzu, usiadł na gałęzi tuż nad ucztującymi napastnikami.
Łobuz po raz pierwszy zobaczył małpy-babuiny, wielkie szkodniki, napadające na murzyńskie pola i niszczące plony ich ciężkiej pracy.
Małpy bezmyślnie niszczyły drzewa bananowe, zrywały i deptały owoce, rechocąc i krzycząc.
Trwało to długo, lecz wkońcu cała wrzeszcząca czereda w popłochu rzuciła się do ucieczki i z hałasem poczęła wdrapywać się na drzewa.
Dwa babuiny spóźniły się jednak.
W tej samej chwili z zarośli wypadło piękne zwierzę.
Zwinne, silne ciało, okryte jasnym włosiem w czarne centki, długi, jak
Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/78
Ta strona została skorygowana.