Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/91

Ta strona została przepisana.

szczały gałęzie i skrzypiały grube piony.
Krzyczało przerażone ptactwo, a owady kryły się w szczelinach kory i pod liśćmi.
— Czas na nas... — myślały boćki, czując zbliżającą się zimę w dżungli. — Osobliwą zimę — bez śniegu i bez mrozów. Zato następuje tu czas przewlekłych ulew, burz i wściekłego wichru. Tę porę roku ludzie nazywają — tornado.
Trwa ona pięć miesięcy — od marca do września; odpowiada więc naszej wiośnie i latu.
Bociany wiedziały już, że muszą wkrótce odlecieć na północ.
Musiały wychować tam swe dzieci i razem z niemi powrócić do gorącego słońca. Słońce daje bowiem siły, zdrowie i radość tym przelotnym ptakom, które, jak bociany, żórawie, łabędzie, gęsi i inne urodziły się w zimnych krajach.
Już tęskniły boćki za dębowemi, brzozowemi lasami i sosnowemi borami, już marzyły o gniezdzie na strzesze chaty polskiej, o wilgotnej łące, co zbiegała ku powolnemu prądowi rzeki.