Strona:PL Ossendowski - Drobnoludki.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.
15

Marysia chciała złapać jednego, ale — gdzie tam?! Umknął natychmiast i jakgdyby pod ziemię się zapadł.
Nabiegawszy się, dziewczynka poczuła głód.
— Jeść mi się chce! — poskarżyła się boćkowej, która ani na krok nie odchodziła od niej, zupełnie tak, jak czyniła to, gdy miała małe bocianki — nierozważne a ciekawe wszystkiego.
Ptak, poważnie stąpając, skierował się ku drzewom, rosnącym na pagórku.
Dziewczynka poszła za nim i raptem klasnęła w dłonie.
Ujrzała tu pomarańcze, jabłka i gruszki, zwisające z niskich gałęzi. Małe krzaczki, pnące się po zboczach pagórka, uginały się pod ciężarem zielonych i granatowych gron wina.
Znakomitą tego wieczoru miała kolację Maniusia, a i śniadanie niezgorsze — nazajutrz.
Syta i zadowolona zaraz po świcie usiadła na skrzydłach boćków i leciała już dalej.
Pod nią, gdzieś daleko, rozbiegło się na wszystkie strony morze szafirowe i łagodne.