Prychnąwszy głośno, rozwarł ogromną paszczę.
Wszystko w niej było miękkie i różowe. Przerażające, krzywe kły sterczały na różne strony.
Potwór ziewał...
Maniusia w strachu uciekła z żałosnym krzykiem.
— Nie bój się! — klekotały bociany. — To krowa wodna — hipopotam!
— Boże, jakież straszne ma kły! — wzdrygnęła się dziewczynka.
— Łagodny to, wcale nie drapieżny zwierz! — mówiła boćkowa.
Hipopotam, naziewawszy się dosyta, z ciężkiem westchnieniem opuścił się na dno.
Maniusia długo jednak nie mogła się uspokoić i nie śmiała już zbliżyć się do wody.
Przechadzała się teraz po łączce, przyglądając się krabom i jakimś barwnym, zwinnym, ptaszkom.
Zmęczyła się wreszcie i chciała usiąść.
Zobaczyła ciemno szary, mułem oblepiony i sękaty kloc drzewa.
Podeszła i usiadła na nim.
Nagle...
Strona:PL Ossendowski - Drobnoludki.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.